Liczy się tylko zwycięstwo!  

Dawno nie miałem takiej przerwy natomiast czuję się świetnie, zarówno mentalnie i fizycznie. Mam nadzieję, że wejdę na pełnym spokoju i zrobię to co do mnie należy, czyli wygram zdecydowanie ten pojedynek – mówi Kamil Młodziński, wielokrotny mistrz Polski w boksie, który 27 października wraca do ringu po półtorej roku przerwy podczas gali MB Boxing Night 17.

Kto zaprowadził Cię na pierwszy trening? 

Moja przygoda z boksem zaczęła się od tego, że mój serdeczny kolega Adrian Wróbel przeprowadził się do mnie na „podwórko”, a jego tata fascynował się od zawsze Mike Tysonem. Pewnego dnia jak byłem u niego rzucił hasłem „małolaci, co będziecie tak na placu siedzieć bezczynnie i nic nie robić –  jedziemy na boks!” i tak zabrał nas do auta i pojechaliśmy na pierwszy trening do Jaworzna do ś.p. wspaniałego trenera Roberta Kopytka.

Od początku czułeś, że to jest sport dla Ciebie? Mama nie była przeciwko, abyś trenował sztuki walki?

Bardzo do tego sportu przyciągnął mnie ś.p. trener Robert Kopytek, ówczesny trener Victorii Jaworzno. Dużo ze mną rozmawiał po treningach i już po 2 tygodniach pojechałem na pierwsze zawody. Traktował mnie jak swojego syna i to zadecydowało że zrezygnowałem z piłki nożnej i zostałem przy boksie. Z początku rodzice byli mało zadowoleni, ponieważ treningi rozpoczynały się późno w Jaworznie, więc musiałem z Mysłowic trochę dojeżdżać. Wracałem po 22, więc jak na 12 latka to bardzo późna pora, ale udało się to jakoś „dogadać” z rodzicami i tak zostało.

Dziś nie żałujesz tego czasu i poświęcenia?

Nigdy w życiu! To była najlepsza decyzja w moim życiu, że poszedłem „w boks” i miałem dużo szczęścia, że trafiłem pod skrzydła ś.p Trenera Roberta Kopytka. Nie zamieniłbym tego czasu za nic w świecie!

Masz duży sentyment do swojego byłego trenera ś.p Roberta Kopytka. On wierzył w Ciebie i twój potencjał od początku? Czym tobie imponował?

Sentyment to mało powiedziane. Robert był dla mnie jak ojciec, w sumie tak, też mnie tak raktował. Kochałem go na swój sposób i w zasadzie dalej tak jest, jak jeżdżę na grób zaświecić znicze to mu mówię, że nadal go kocham i dziękuję mu za to, że dał mi „życie” w boksie.

Czego nauczył Cię boks?

Boks dał mi przede wszystkim pokorę i szacunek do każdego człowieka, nieważne czy on jest miliarderem czy za przeproszeniem „menelem” z pod sklepu. Szacunek musi być równy, chyba że ten ktoś mnie nie szanuje, to wtedy działa to w dwie strony.

Lubisz „robotę” pod presją? Nakręca Cię to i jesteś bardziej efektowny pomiędzy linami? Czy z wiekiem bardziej bazujesz na doświadczeniu?

Kiedyś miałem różne dni przed walkami, czasami presja mi pomagała, czasami wręcz przeciwnie. Teraz tak jak wspomniałeś, „jadę” bardziej na doświadczeniu w boksie i robię po prostu swoją robotę.

Wchodzisz w najlepszy wiek dla boksera – masz 33 lata. Doświadczenie i opanowanie ma kluczowe znaczenie w ringu?

Z mojego punktu widzenia doświadczenie ma bardzo istotne znaczenie, bo potrafię już pracować w ringu na tym właśnie zdobytym doświadczeniu, nie robiąc głupich i bezsensownych w nim, jak kilka lat temu.

Jako „małolat” często przychodziły do głowy głupie pomysły? Czy raczej byłeś grzecznym dzieciakiem?

Ja jestem wychowany w czasach jak nie było telefonów, ani nic z mocniejszej elektroniki. Człowiek chodził więc z kolegami i „łobuził” na placu, tu się komuś „antenkę” z auta wykręciło, tutaj komuś okno wybiło – takie były czasy.

Którą walkę pamiętasz najlepiej?

Z ringów amatorskich na pewno tą, w której zdobyłem swoje pierwsze Mistrzostwo Polski w Elblągu – radość i szczęście moje i trenera Roberta jest nie do opisania. Natomiast na ringu zawodowym to na pewno ta z Damianem Wrzesińskim, w katowickim „Spodku” – pełna hala i doping jaki tam był jest, także nie jest do opisania, ciary mi przechodzą na samą myśl o tym wydarzeniu.

Spodek w Katowicach to „Mekka” polskiego sportu. Czuć w niej sport w powietrzu?

Nie da się ukryć! Naprawdę życzę każdemu takiego przeżycia, że cały spodek z całych sił dopinguje przez całą walkę. To coś wspaniałego! Cieszę się, że mogłem to osobiście przeżyć!

Ciężko jest w Polsce „wbić” się na ścieżkę zawodową? Trudno jest o zdobycie sponsorów?

W dzisiejszym świecie, jest ciężko przebić się i zarobić „dobre” pieniądze w boksie. Górują freakowe federację i tam można z tego co wiem, coś zarobić. Natomiast w polskim boksie są to pojedyncze jednostki, które „coś” zarobią na boksie. 

W najbliższym pojedynku skrzyżujesz rękawice z pochodzącym z Kolumbii Victorem Julio. Co powinno być kluczem do zwycięstwa w tym pojedynku? Wydajesz się być faworytem tej walki..

Wiesz co, nie boksowałem od kwietnia tamtego roku. Dawno nie miałem takiej przerwy natomiast czuję się świetnie, zarówno mentalnie i fizycznie  więc mam nadzieję, że wejdę na pełnym spokoju i zrobię to co do mnie należy, czyli wygram zdecydowanie ten pojedynek.

Przez pryzmat tego, że nie przegrałeś ostatnich pięciu walk, łatwiej będzie wrócić po tak długiej przerwie? Mentalność zwycięzcy pozostała?

Ja zawsze wychodzę po to, żeby wygrać. Nie dopuszczam nigdy innych myśli. Dla mnie liczy się tylko zwycięstwo – zawsze.

Gdyby pojawiła się propozycja z „freakowych” federacji to zastanowiłbyś się mocno nad jej przyjęciem?

Myślę, że tak.. Tak jak wspomniałem wcześniej z boksu ciężko jest „odłożyć”, a myślę, że na walkach freakowych idzie dosyć szybko zarobić, bo jest na to popyt i wiele osób chce to oglądać.

Uważasz że platforma Level PRO może ułatwić „reklamę” i budowanie wizerunku sportowego?

Myślę, że tak. Tym bardziej, że obserwuję Level PRO i widzę gołym okiem jak się rozwija każdego dnia, więc myślę że idzie i pójdzie ten projekt  w dobrym kierunku, pomagając  „wyreklamowaniu się” niejednemu sportowcowi. 

Zobacz profil Kamila [TUTAJ]